poniedziałek, 17 kwietnia 2017

WIELKI TYDZIEN W RAJU / Holy Week en Paradise

Do raju - i to nowego :-), pojechałam w Wielką Środę z błogosławieństwem Ojca Proboszcza. Odwiózł mnie o. Tymon, z kilkoma pudłami potrzebnych do celebracji rzeczy. Przywieźliśmy też Pana Jezusa Eucharystycznego w tabernakulum i jeszcze przed odjazdem Ojciec poświęcił wodę.
Jeden z Ojców sprawował celebracje w Guayzimi, drugi w Zurmi a ja poprosiłam o możliwość wyjazdu do wspólnoty oddalonej o 2 godziny drogi stąd - Nuevo Paraiso (co znaczy "Nowy Raj").
W Polsce mamy tylu księży, że w Wielki Tydzień jeden celebruje a inni towarzyszą. Tu nie ma księży i w większości miejsc niektóre elementy celebracji, Liturgię Słowa Bożego prowadzą osoby świeckie. Przygotowaliśmy książeczki dla katechistów i w niektórych wioskach to katechiści (prosiliśmy by byli to mężczyźni) prowadzili celebracje. Do posługi w Nuevo Paraiso poprosiliśmy lekarza z Guayzimi - Gabriela, który był kiedyś na misjach w Wenezueli i żyje blisko Pana Boga, więc zamiast pojechać do rodziny do Loja na święta, poświęcił ten czas aby być misjonarzem na Wielki Tydzień i służyć ludziom do którzy nie mogli mieć do dyspozycji księdza. Miał dojechać w Wielki Czwartek  - i tak się stało, choć wiele trudności było i z wcześniejszym zwolnieniem z pracy i z dojazdem (na pewnym odcinku droga była nieprzejezdna dla autobusu, więc trzeba było wynająć motocyklistę).
Mieszkańcy Nowego Raju mieli przyjść w Wielką Środę na spotkanie na 19.00 ale przyszli na 20.00 - tak bywa tu z punktualnością. Zostały rozdzielone zadania a jeszcze o 21.40 przyszli jeszcze raz by oglądnąć film jaki przywiozłam o patronie kaplicy - Świętym Marcinie Porres.
Miałam ze sobą komputer i  - dzięki życzliwości ks. Łukasza Hołuba, który mi pożyczył - rzutnik multimedialny, bo w naszej parafii nie mamy.
 A później zostałam na noc w pokoiku w kaplicy. Tu nie ma sufitu, tylko widać blachę, nie ma zamurowanych szczelin, więc ćmy komary i nietoperze latały mi nad głową. Pierwszej nocy nie byłam w stanie spać...Ale cóż - najważniejsze, że byłam w Raju i spotkałam małe anioły - dzieci :-).

To paradise - to this new one :-), I went to Holy Wednesday with the blessing of Parish Father Severino. Father Tymon took me there with a few boxes of things I needed for celebrations. We also brought the Lord Jesus in the Eucharist in the tabernacle and before the departure the Father blessed the water.
One of the Fathers held a celebration in Guayzimi, the other in Zurmi, and I asked to leave for a community which is 2 hours away from here - Nuevo Paraiso (what means "New Paradise" :-)).
In Poland we have so many priests that in Holy Week one father can celebrate and the others can just accompany. Here there are no priests and, in most places, some elements of the celebration and the Liturgy of the Word of God is leaded by lay persons. We have prepared books  and in some villages the catechists (we were asking there were only men for Holy Week) have been conducting celebrations. To the ministry in Nuevo Paraiso we asked a doctor from Guayzimi - Gabriel, who was misionary in Venezuela and lives close to God, so instead of going to the family to Loja, he dedicate this time to being a missionary for Holy Week and was serving for people who  couldn't have a priest at their disposal. It was supposed to arrive on Holy Thursday - and so it happened, though many difficulties were with recieve permissions from work and coming here (on some stretch the road was impassable for the bus, so he had to hire a motorcyclist).
The inhabitants of New Paradise had to come on Holy Wednesday at the meeting at 19:00 pm but they arrived at 20:00  - it's like this here with punctuality. They were recieved task for preparing for every day and at 21.40 they came again to watch the film I had brought about the patron of the chapel - Saint Martin Porres.
I had a computer with me and - thanks to the kindness of Fr. Lukasz Hołub, who lent me  it - a multimedia projector, because we haven't got in our parish.
 And then I went to sleep in the room in teh chapel. There is no ceiling, you can see the roofs and there are holes near the roof, so moths, mosquitoes and bats flew over my head. The first night I was not able to sleep ... But what - the most important that I was in paradise and met little angels who helped me - children:-).


W Wielki Czwartek poprosiłam o pomoc by trochę dokładniej posprzątać kaplicę. Dzieci chętnie pomagały...choć jak później się dowiedziałam, niektóre myślały że im zapłacę...Ale nie zapłaciłam, natomiast w nagrodę mogły później sobie rysować, bo miałam kredki i papier.

On Holy Thursday I asked for help in cleaning the chapel a little more thoroughly. The kids were happy to help ... although as I later learned, they had been thinking that I would pay ...But I didn't  - but they could later to draw because I had crayons and paper.



Bardzo dbała o nas pani Celia - katechistka, która opiekuje się kaplicą. Nie jest jej łatwo, bo często nie było wielkiego zainteresowania wiarą wśród ludzi, wiele rzeczy musiała robić sama. Ale na Wielki Tydzień wiele osób się zaangażowało - pięknie to było widzieć. 

Mrs. Celia, a catechist who cared for the chapel, cared for us very much. It is not easy, because there was often no great interest about the faith among people, many things had to do alone. But for the Holy Week many people got engaged - it was beautiful to see.

 I zrobiliśmy z p. Celią Ciemnicę (tu nazywają "Monumento"). Dzieci chodziły po całej wiosce prosząc o kwiatki do ozdoby. Razem z katechistką zrobiły też drogę z kamieni, żebyśmy po błocie nie chodziły. Co ja bym bez tych dzieci zrobiła!
 Wieczorem odbyła się Liturgia Słowa wraz z obrzędem umycia nóg 12 mężczyzn (a że tylu ich nie było byli i bardzo młodzi Apostołowie jak widać na zdjęciu :-), Komunią Św. i przeniesieniem Pana Jezusa do Ciemnicy. Później mieliśmy adorację do 24.00.
Misjonarz Gabriel ma dar słowa i ludzie słuchali go z uwagą.

And we did with Mr. Celia "the Prison for Jesus" (here they call "Monumento"). Children went around the village asking for flowers to decorate. Together with the catechists, they also made a way out of the stones so that we could not walk on the mud. These kids helped me a lot!
  In the evening took place the Liturgy of the Word, then the rite of washing foot washing of 12 men (we couldn't find 12 men adults so there were also very young Apostles as seen in the photo :-)), Holy Comunion and then there was the transfer of Jesus to the Proson. We later adored Him until 24.00.
The misionary Gabriel has the gift of word, so people listened him attentively.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz